Zarówno dzieci i rodzice muszą wiele nauczyć się rozpoczynając naukę w trybie edukacji domowej i nie mam na myśli tylko wiedzy, którą należy przyswoić. Nie tylko dziecko znajduje się w nowej sytuacji, ale cały system rodzinny będzie musiał się zmieniać, rozwijać, dostosowywać. Teraz odpowiedzialność za jego całościowy rozwój spoczywa wewnątrz rodzinny i jest celem dla wszystkich członków tej małej komórki. I chociaż wydawałoby się, że celem edukacji jest zdobywanie wiedzy, to jednak nie wszystko. Można nawet powiedzieć, że „wiedza” to tylko mała część tego czego musimy się nauczyć. Oprócz niej, ćwiczymy się we współpracy, wrażliwości na innych, umiejętności dostosowania się, równowagi miedzy wolnością a odpowiedzialnością.
Uczymy się podejmować decyzje i ponosić za nie odpowiedzialność. To bardzo ważna lekcja dla rodziców i dzieci. Trzeba przed decyzją o edukacji domowej wziąć pod uwagę różne czynniki i okoliczności. Należy zbadać swoje motywacje. Na końcu decyzja, którą podejmiemy pociągnie za sobą konsekwencje dla całej rodziny z którymi będzie musiał się zmierzyć. Dlatego ważna jest dyskusja, analiza za i przeciw, rozmowa ze wszystkimi członkami rodziny.
Wielokrotnie na FB czytam wypowiedzi rodziców, które dotyczą różnych zmagań na które napotykają dzieci i rodzice w czasie realizacji edukacji domowej. No cóż, nikt nie obiecywał, że będzie łatwo. Jedną z rzeczy natomiast, która jest warta poruszenia jest właśnie ponoszenie odpowiedzialności za decyzje. Począwszy od ważnej decyzji dotyczącej samego zaprzestania z korzystania edukacji w szkole, a skończywszy na drobnych decyzjach każdego dnia obejmujących organizację życia w nowych okolicznościach edukacji domowej.
Dziedzina w której rodzice czują się czasem zagubieni dotyczy właściwego sprawowania autorytetu w życiu dziecka. Obecnie jest serwowanych rodzicom wiele nurtów pedagogicznych. Można czuć się zagubionym pośród różnych idei. Warto jednak pochylić się nad faktami. Rodzic jest rodzicem dlatego, że jest bardziej dojrzały, potrafi przewidywać, realistycznie myśleć. Nie polega tylko na emocjach – dziecka lub własnych. Jest także po to by chronić dziecko, jednak nie można chronić dziecka nie posiadając autorytetu. Oddając dzieciom zbyt duży obszar decydowania w sprawie rodzaju edukacji, pozbawiamy je ochrony rodzicielskiej, ochrony ich wrażliwości i umiejętności radzenia sobie z konsekwencjami. Ochrony, która im się należy. Należy się zarówno „z urzędu” – ponieważ są niepełnoletnie, jak i z miłości do nich, ponieważ ich mózgi nie rozwinęły jeszcze w pełni umiejętności przewidywania konsekwencji. Nie wolno rodzicowi ulegać emocjom dziecka, które przecież nie jest jeszcze dojrzałe, a jego emocje zmieniają się w zależności od sytuacji i samopoczucia. Dzieci nie potrzebują w rodzicu kumpla, ale dorosłej osoby, ciepłej, serdecznej, ale i konsekwentnej, umiejącej przewidywać. Takiej, która wypracowała przez swoje życie i doświadczenia bycie wytrwałym i wymagającym. Osoby związanej z dzieckiem dobrą rodzicielską relacją. Dotyczy to zarówno samej decyzji o edukacji domowej jak i sposobu jej realizacji w codziennym funkcjonowaniu.
Często pojawia się pytanie „czy mogę zmuszać dziecko do nauki?”, albo jeszcze bardziej wyraziste stwierdzenie: „nie mam serca zmuszać dziecka do nauki”. Oczywiście zdarzają się takie sytuacje, kiedy można lub trzeba rezygnować z ustalonych obowiązków, ale to są wyjątki! Czy mówiąc „nie mam serca” oznacza wycofałem swoją miłość i troskę rodzicielską? Kiedy pozwalam robić dziecku to na co ma ochotę, rezygnuję dobrowolnie z ochrony na jaką powinno liczyć moje niedojrzałe jeszcze dziecko i pozostawiam dziecko jego własnej płochości i niedojrzałości. Czy ono będzie w stanie udźwignąć konsekwencje decydowania o robieniu tego co mu się aktualnie podoba? Czy potrafi przewidzieć skutki swoich działań? Edukacja domowa stwarza wiele możliwości dostosowania sposobu uczenia do umiejętności, potrzeb i predyspozycji dziecka, pozwala rodzinie znajdować właściwe rozwiązania. Pozwala rodzicowi i dziecku poszukiwać, modyfikować naukę i wspólnie pokonywać trudności. Dlatego trzeba jasno powiedzieć, że nie tylko można ale należy wymagać od dziecka. Uczyć rzetelnej, uczciwej pracy i współdziałania we własnej edukacji. Przykre jest kiedy rodzic dobrowolnie rezygnuje z bycia przewodnikiem i mentorem. Wymaganie od dziecka wcale nie oznacza bycia bezdusznym, autorytarnym rodzicem. Prawdziwy wychowawca podejmuje trud doprowadzenia wychowanka do celu. Oznacza to również dobrą więź z nim. Wspólne dzielenie się trudnościami i wyzwaniami, wspólne szukanie rozwiązań. Słuchanie. Rodzic zna swoje dziecko lepiej niż ktokolwiek inny, jest też odpowiedzialny za swoje dziecko bardziej niż ktokolwiek inny.
Nie oznacza to także podejmowania decyzji za dziecko. Jednak nauka polega na tym, że początkowo rodzic towarzyszy dziecku, udziela wsparcia w wielu dziedzinach i jeśli to konieczne koryguje. Im wychowanek starszy tym jego samodzielność i zakres podejmowanych decyzji jest większa. Samodzielność wiąże się jednak z większą odpowiedzialnością. Im dziecko starsze, im większą odpowiedzialność może samodzielnie unieść, tym więcej obszarów do samodzielnych decyzji. Rodzic jednak nie wycofuje swojego wsparcia, a w razie potrzeby, jest obecny w życiu syna lub córki. Nie jest to zadanie łatwe dla rodzica, ponieważ z upływem czasu i dorastania dziecka umiejętnością rodzica powinno być rozsądne wycofywanie swojego nadzoru, coraz więcej mądrze dawanej wolności. Autorytet rodzica pozostaje jednak do pełnoletności.
Na poziomie szkoły podstawowej ustalamy z dzieckiem plan – uczymy się planować – na dzień, tydzień… Planujemy egzaminy lub efekty jakie chcemy osiągnąć. Określamy obszary rozwoju zgodnie z możliwościami i zainteresowaniami dziecka. Rozpoczynając przygodę edukacji pierwszą rzeczą jest planowanie. Potem wspieranie ucznia jest obowiązkiem rodzica. Dotyczy nie tylko czego się uczyć, ale organizacji całego dnia, nie tylko jednej osoby, ale całej rodziny. Mądre wsparcie nie polega na pozostawieniu dziecka samego sobie, ale na wyznaczaniu kierunku i motywowaniu. Im większy wysiłek tym większa szansa na sukces i tym większa radość z osiągniętego sukcesu. Rodzic powinien wierzyć w swoje dziecko, że jest zdolne do sukcesów, do wysiłku, do pracy.
Czy zatem można powiedzieć „nie mam serca”? Właśnie nie zabieraj serca! Miej serce! Dziecko potrzebuje serca, serca rodzica, gotowego powiedzieć co jest dobre, gotowego wymagać rzeczy słusznych, a czasem trudnych. Takiego który wymaga rozwoju i wysiłku od dziecka. Potrzebuje mądrej, stabilnej osoby, która je mądrze kocha!
Joanna Dzieciątko
Dziękuję za ten wspaniały, inspirujący artykuł. Tyle mam wątpliwości i obaw: co zrobić aby nie zaprzepaścić tej jedynej szansy, by mając dobre intencje, nie wyrządzić dziecku mimowolnie krzywdy. Wśród coraz liczniejszej grupy edukatorów domowych często pojawiają się głosy, że nie należy dziecka do niczego zmuszać, dać mu wolność w zdobywaniu wiedzy i podążaniu za zainteresowaniami. I stąd obawa, czy wymagając od dziecka podejmowania działań w dziedzinach, które nie bardzo go pasjonują nie zabije się w nim naturalnej ciekawości świata i jego własnego pędu do zdobywania wiedzy… Jednocześnie poruszanie się – przynajmniej w zakresie wychowania i edukacji – wyłącznie w sferze tego, co jest przyjemne i łatwo nam przychodzi to przecież ślepa uliczka, w czym utwierdził mnie ten artykuł pisany przez doświadczonego praktyka.