Relacja z V Zjazdu Edukatorów Domowych,
22-25 maja 2008, Zielona Góra
Ten kolejny już zjazd rodzin edukujących domowo lub zamierzających edukować domowo swoje dzieci odbył się tym razem w zachodniej Polsce, dzięki czemu dojechało kilka rodzin, którym do tej pory nie było „po drodze”. Liczba dorosłych uczestników wahała się od 20 do 30 osób, a równolegle ponad 20 dzieci bawiło się na terenie boisk należących do internatu, w którym odbywał się zjazd, oraz w okolicznym lesie – oczywiście pod opieką. Pojawiło się nawet trzech przedstawicieli mediów, którym uczestnicy zjazdu udzielili kilku wywiadów na temat edukacji domowej.
Ten zjazd różnił się od poprzednich nieco większym sformalizowaniem i uporządkowaniem programu. Przez cały czas nad dynamicznym przebiegiem dyskusji i prelekcji czuwał moderator. Organizatorom udało się zaprosić kilku interesujących wykładowców i zmobilizować rodziny uczące już swoje dzieci w domu, by podzieliły się swoimi doświadczeniami w uporządkowanej formie, dzięki czemu uczestnicy zjazdu mieli szansę zabrać do domu bardzo konkretne edukacyjne i wychowawcze inspiracje.
Karen Glass, mieszkająca w Polsce od 11 lat Amerykanka, mama czwórki uczonych w domu dzieci, mówiła o różnych aspektach pedagogiki Charlotte Mason: żyjących książkach (living books), nauce matematyki poprzez gry, narracji jako metody nauki formułowania wypowiedzi ustnych i pisemnych oraz przepaści dzielącej wiedzę od informacji.
Pat Farenga, wieloletni wydawca amerykańskiego biuletynu Growing Without Schooling (Wzrastanie bez szkoły), współpracownik i „spadkobierca” Johna Holta, amerykańskiego nauczyciela, reformatora systemu edukacji i jednego z pierwszych propagatorów edukacji domowej w Stanach Zjednoczonych, opowiadał o własnych doświadczeniach z domową edukacją swoich trzech córek, o błędach popełnionych przez ruch edukacji domowej w Stanach Zjednoczonych i o tym, co mogą zrobić rodzice edukujący domowo swoje dzieci, by stworzyć dla siebie bardziej przyjazną przestrzeń społeczną i edukacyjną.
Joanna Dzieciątko, mama trójki dzieci, z których jedno edukowane jest domowo, przedstawiła swoją wizję roli matki w edukacji domowej, z akcentem na zapobieganie wypaleniu się i „zmęczeniu materiału”, z którym tak często zmagają się rodzice biorący na siebie odpowiedzialność za edukację swoich dzieci. Joanna mówiła też o tym, jak zorganizować życie rodzinne w wielodzietnej rodzinie edukującej domowo.
Łukasz Wojtacha, ojciec trójki dzieci, z których najstarsze edukowane jest domowo, zapoczątkował swoim wystąpieniem dość gorącą dyskusję o roli ojca w edukacji domowej, z akcentem na wsparcie żony i rozbieżność między koniecznością utrzymania rodziny a chęcią uczestnictwa w życiu i edukacji dzieci.
Danka i Zbyszek Borys, rodzice dwójki dzieci przygotowujący się do edukacji domowej, a zawodowo nauczający języka angielskiego, oraz Joanna Taylor, mama piątki, również zajmująca się zawodowo nauczaniem angielskiego, dzielili się swoimi doświadczeniami związanymi z nauczaniem tego języka.
Dale Taylor, mąż Joanny, w bardzo interesujący sposób opowiedział o tym, jak jego rodzina uczestniczy w życiu współtworzonej przez niego grupy rekonstruującej historię średniowiecznej Polski. Uczestnicy zjazdu mogli podziwiać przywiezione przez Dale’a elementy uzbrojenia, ubiory wzorowane na strojach historycznych, biżuterię i narzędzia oraz posłuchać o tym, dlaczego duzi i mali chłopcy oraz dziewczęta chcą uczestniczyć w tego rodzaju zabawie.
Na zjeździe mieliśmy też przyjemność gościć jako prelegenta dr Marka Budajczaka, pioniera edukacji domowej w Polsce, który rzucił nieco światła na realną sytuację edukatorów domowych w Polsce. Powiało pesymizmem (doniesienia o kłodach rzucanych pod nogi przez dyrektorów różnych szkół oraz nieprzychylnym nastawieniu do edukacji domowej niektórych kuratoriów), ale pojawiły się też jaskółki bardziej radosnych wątków (pozytywny stosunek kuratorium mazowieckiego do edukacji domowej).
Być może kameralność zjazdu przyczyniła się do świetnej atmosfery, w której wszyscy mieli szansę zabrać głos, wziąć udział w dyskusji, porozmawiać publicznie i kuluarowo. Spotkania miały swoje tempo i dynamikę, udawało się mówić o rzeczach istotnych, nie popadać w dygresje i trzymać się tematów.
W piątkowe popołudnie uczestnicy zjazdu dotarli do skansenu w Ochli niedaleko Zielonej Góry. Po zwiedzeniu był czas na usmażenie sobie kiełbaski na ognisku i spontaniczne rozmowy. Wszystko wskazuje na to, że kolejny Zjazd zostanie zorganizowany na początku października w centralnej Polsce.
Opracowanie: Dorota Konowrocka