Często myślimy słaby to słaby, silny to silny. To błędne myślenie. Dziecko rodząc się ma ogromny potencjał i to od rodziców zależy czy ten potencjał będzie potrafiło wydobyć i rozwinąć. Ktoś powie, oczywiście da sobie radę samo. Jest mądre i samodzielne. Niekoniecznie, my rodzice owszem, możemy towarzyszyć i tak ma być, i mamy mieć dystans do sukcesów, i porażek syna bądź córki, jednak nikt nie powinien nas zwolnić z decyzji i ofiary na rzecz naszego potomka z miłości do niego samego. O czym ja w ogóle piszę? Postaram się rozwinąć.
Gdy dziecko zaczyna pierwszą klasę to przez pierwsze trzy lata siedzę koło niego fizycznie a ono rozwiązuje zadania na swoim poziomie. Ja w tym czasie szczerze niekiedy nudzę się bo mam taką zdolną pociechę, że mogłabym odejść i w tym czasie i zrobić obiad napisać artykuł, zabrać się za doktorat czy uratować jakąś osobę od depresji przez telefon, być tutorem dla innych lub zająć się jego młodszym rodzeństwem. A co ja robię? Marnuje swój cenny, bezcenny czas na siedzenie fizyczne obok swojego dziecka. Taką podejmuję codziennie rano decyzję, która jest konsekwentna od chwili gdy zdecydowałam się na bycie matką, dla mnie to dar z siebie ofiarowania siebie z miłości do dziecka.
Jakie są tego owoce? Po co to wszystko?
Skutkiem tego u nas jest, że ja padam na twarz ze zmęczenia i miłości. Jestem jednocześnie szczęśliwa i spełniona mając pokój w sercu. Swego czasu kilka mam, kiedy zastosowały podobną taktykę to powiedziały, że czują się pełne pokoju i radości. A syn lub córka co czuje? Po co mu ta mama, która siedzi koło niego. Ono czuje się szczęśliwe, kochane, akceptowane, zaopiekowanie, ważne, bezcenne. Owocem jest również całkowita samodzielność w czwartej klasie. Robi zadania samodzielnie, ma samokontrolę wewnętrzną wyrobioną przez te trzy lata oraz samodyscyplinę. Oczywiście jeśli potrzebuje pomocy, przychodzi i zadaje pytania, jestem tuż obok. Jednak potrafi samodzielnie rozplanować cały rok z każdego przedmiotu. I tutaj moja rola jest tylko towarzyszeniem dziecku jako przewodnik.
U nas owocuje to również nauką w szkole muzycznej. Każde dziecko ma czas na naukę gry na instrumencie, kocha ten instrument i kończy I i II stopień w szkole z wyróżnieniem. Ma na to czas, chęć i pracowitość, którą wyrobi w pierwszych latach szkoły podstawowej. Ktoś zapyta a gdzie kreatywność? Tutaj odeślę do literatury na temat muzyki, jej kreatywności i wpływu na drugiego człowieka. Muzyk jest kompetentny w swoim zawodzie aby pomagać drugiemu człowiekowi wniosek nasuwa się jeden, że jak ważne jest podejmowanie decyzji każdego ranka i motywacja.
Czy potrafię służyć własnemu dziecku?
Tej ofiary, decyzji czy jak sobie to nazwiemy niestety nikt nie zauważy, nikt nie będzie klaskał, nie dostaniemy głasków, orderów ani słów: ,,Jaką ty mamo jesteś mądrą kobietą”. Ktoś może powie ale męczennica. Nic podobnego. Bzdura, tak mocniej pozwolę sobie napisać. Radość każdego dnia i spełnienie w sercu jest tak ogromne, że dają siłę. Zapewne wiele mam stwierdzi, że to za duża ofiara, że ma maleństwa. Zapewniam, że również miałam i mam małe dzieci i każdego dnia na nowo podejmuję decyzję. Zachęcam do refleksji.
Marzena Petela