W Internecie, na stronach organizacji promujących czytanie – w szczególności czytanie dzieciom na głos – można znaleźć wiele porad. Odniosę się do tych najbardziej interesujących lub najczęściej się powtarzających, zaznaczając od razu, że nie ze wszystkimi się zgadzam.
- Zanim zaczniesz czytać dzieciom książkę, zastanów się, czy naprawdę jest tego warta.
Czy jest dobrze napisana? Czy jest dobrze przetłumaczona? Dobrze zilustrowana? Czy mówi o czymś, czemu naprawdę warto poświęcić czas? Jej bohaterowie są interesujący i wzbudzają sympatię? Historia jest zajmująca, wciągająca? Czy gdybyś spotkała tych ludzi w normalnym życiu, byłabyś nimi zainteresowana? Wiele baśni Andersena, wiele współczesnych książek dla dzieci, nie przechodzi tej próby. Przestałam czytać rzeczy, które mi się nie podobają. Mówię dzieciom otwarcie, choć nie obcesowo, że ten wiersz, ta książka nie wzbudzają mojego zainteresowania i nie chcę poświęcać im czasu. Niektóre z tych książek lądują w kartonie do oddania innym (nawet prezenty, które dzieci dostały od kogoś, jeśli są kiepskimi książkami), niektóre odkładam na półkę – jak będą chcieli, przeczytają sobie sami, jak nauczą się czytać. - Przeczytaj wcześniej to, co masz im przeczytać, żebyś była pewna, że na pewno chcesz im to przeczytać.
Być może są jakieś fragmenty, które chcemy ominąć, lepiej nie zostać przez nie zaskoczonym w trakcie. Niekoniecznie mówię o rzeczach, które są niewłaściwe dla dzieci, raczej o przydługich opisach przyrody, rozbudowanych partiach dialogowych, które są trudne do czytania, jakichś zawikłanych monologach dygresyjnych. - Naucz się czytać na głos.
To wbrew pozorom nie jest taka oczywista umiejętność. Czytaj niezbyt szybko, a czasem naprawdę wolno – dzieci potrzebują czasu, by zbudować sobie w wyobraźni świat, o którym czytasz. Czytaj z intonacją, zaangażowaniem, wyraźnie, bez nadmiernej emfazy, bez „zdziecinniania”. Czasem naprawdę sięgnij do swoim umiejętności aktorskich i przeczytaj jakiś wiersz typu Pan Hillary czy Pan Maluśkiewicz z pokazywaniem, jaki Pan Maluśkiewicz był mały i jak Pan Hillary szukał. Nie zapominaj o wykrzyknikach i znakach zapytania. Przełam zażenowanie i daj z siebie wszystko! J - Czytaj codziennie, jeśli to możliwe, o tej samej porze każdego dnia. Najlepszym momentem jest czas przed pójściem spać.
My czasem przed pójściem spać jesteśmy już nieżywi, a zresztą teraz dzieci chodzą spać o różnych dziwnych porach, a ja wieczorem jestem już zniecierpliwiona i… śpiąca. U nas nieźle sprawdza się czas w ciągu dnia, gdy oni są już zmęczeni zabawami, rozszaleni – i ja wtedy siadam w fotelu i zaczynam coś czytać, niezbyt głośno. Po 30 sekundach mam dzieci wokół siebie. Dobre jest czytanie niezaplanowane – nagle coś nam się nawiąże do czytania, bierzemy książkę z półki… i wychodzimy z transu godzinę później. Dobry jest też czas po obudzeniu moim i dzieci, a przed obudzeniem taty. Rano dzieci są spokojne, jeszcze wyciszone. - Pozwól dzieciom bawić się i ruszać podczas czytania….
Nie pozwalam. To powoduje, że one przestają uważać. Mogę sobie wyobrazić akceptację rysowania (choć my tego nie robimy), ale raczej nie fikołki. Zazwyczaj siedzimy podczas czytania przytuleni do siebie na łóżku czy kanapie, czasem przy stole. - Zanim zaczniesz czytać, podaj tytuł, autora, ilustratora książki.
I tłumacza!! J Ja czasem jeszcze podaję wydawcę. Dzięki temu dzieciom układa się w głowie ich prywatna biblioteka, która opatrzona jest jakimiś etykietkami, a nie jest zbiorem tekstów dryfujących w powietrzu. - Zanim zaczniesz czytać, opowiedz w kilku słowach, dwóch zdaniach, o czym będzie ta historia
– To będzie historia o psie, który został porwany ze swojego domu na południu, gdzie było ciepło, i przewieziony na zimną, śnieżną, skutą lodem północ, by pracować w zaprzęgu, wożąc listy dla ludzi, którzy szukali na Alasce złota. – Złota?? Na północ? W jakim zaprzęgu? Dzieciom zaczyna pracować wyobraźnia, pobudzamy ich zainteresowanie, angażują się w historię od pierwszego zdania. - Kiedy czytasz kolejny rozdział, zawsze zacznij od podsumowania, streszczenia poprzednich rozdziałów.
To jest dość ważny moment, dzieci uczą się w ten sposób opowiadania własnymi słowami, ujmowania własnych myśli w słowa, syntetyzowania, kontrolowania biegu własnych myśli, zapamiętywania szczegółów i wielu innych pozytywnych rzeczy. Nie proszę ich jednak o podsumowanie. Zazwyczaj ja sama zaczynam albo one proszą, żebym ja zaczęła (mamo, a o czym to było? A co Buck zrobił wcześniej?), a potem podejmują wątek. Im większej nabierają wprawy, tym szybciej odbierają mi pałeczkę, tym bardziej chcą mówić same. Nie wymuszam opowiadania pytaniami – zaczynam ja. - Trudne, niezrozumiałe wyrazy, które pojawiają się podczas czytania – wyjaśniaj je od razu.
Siedzą, piją, lulki palą… Może nie wszystkie, bo nie wszystkie są istotne dla rozwoju akcji, ale wiele jest (karczma to taka jakby restauracja z hotelem). „Z kielicha aż na podłogę, pada, rośnie na dwa łokcie” – to można pokazać gestem, dziecko łatwiej zrozumie, co się dzieje. Wpleć po prostu naturalnie kilka synonimów czy jakąś poręczną definicję, pokaż to, co da się pokazać kilkoma ruchami. - Pozwól dzieciom zadawać pytania i komentować, i, co więcej, odpowiadaj na ich pytania, dziel się własnymi spostrzeżeniami, nawiązuj z nimi dialog podczas czytania.
Wypatruj sygnałów, że one chcą coś powiedzieć, zaczynają się kręcić, biorą wdech – pozwól na to, nie uciszaj, nie mów, że czas na pytania będzie później. To jest, moim zdaniem, bardzo ważne! Czytanie to nie jest przedstawienie rodzica dla dziecka, w którym rodzic gra główną rolę, a dziecko ma słuchać. W czytaniu nie chodzi tylko o to, co napisał autor, ale też o to, co odbiera czytelnik. Obcowanie z każdym tekstem jest – powinno być! – dialogiem z jego autorem, czasem kwestionowaniem tego, co on napisał, polemiką. Nie ma autora bez czytelnika. Do tego jest to specyficzny czytelnik, który różnych rzeczy jeszcze nie rozumie i któremu trzeba w zrozumieniu pomóc (gdy o to prosi!). W czytaniu dla dziecka chodzi też o dialog z rodzicem. Czasem nie wiadomo, o czym z dziećmi rozmawiać, brakuje punktu zaczepienia. Książki są doskonałym punktem wyjścia do rozmowy, trzeba tylko dbać o to, by ta rozmowa nie przerodziła się w sztuczną dyskusję, w której chcemy doprowadzić dziecko do jakichś z góry określonych wniosków. Ponadto, kiedy rozmawiamy z dziećmi, często udaje się zbudować powiązania między książką a ich prawdziwym życiem, a to wydaje mi się niesłychanie istotne. - Utrzymuj kontakt wzrokowy.
Wiadomo, nie cały czas, ale spójrz na nich czasem, powiedz coś specjalnie do jednego lub drugiego dziecka. Ja czasem mówię coś ciszej do jednego uszka, do drugiego uszka…. - Jeśli książka jest zła, “nie idzie”, to trzeba ją odłożyć bez żalu.
Jak film jest kiepski, to ja osobiście wychodzę z kina bez żalu. Odkładam kiepską książkę po 50 stronach albo nawet po pięciu. Czasem książka jest dobra, ale kiepsko się czyta na głos albo „nie działa” przy tej widowni. Książka o Matyldzie, która miała głupich rodziców, a sama uwielbiała książki, mnie się to bardzo podobało – chłopcom w ogóle. Jedna z baśni Andersena: sama nie wiedziałam, co o niej myśleć, Jasiek zaczął się kręcić przy drugim akapicie… Dzieci szybko dadzą znać, że już nie chcą słuchać. - Jak już skończyłaś czytać, zostaw książkę dzieciom.
Dzieci będą oglądać obrazki, przypominać sobie akcję, wertować do przodu i do tyłu próbując wyobrazić sobie, co będzie dalej. Będą sobie przepowiadać na głos zapamiętane fragmenty, rozbudzać w sobie ciekawość. - Pozwól wybrać dzieciom książki, które wydają się da nich za trudne.
One prawdopodobnie wiedzą, że jest to dla nich za trudne, ale chcą podskoczyć wyżej, posmakować czegoś będącego większym wyzwaniem, zajrzeć za zasłonę czegoś, co jest dla nich jeszcze niedostępne. Czytam z moimi dziećmi fragmenty Władcy Pierścieni, choć mam świadomość tego, że docenią urodę i wartość tej książki dopiero wtedy, gdy będą miały lat naście, a może później. Nawet jeśli oboje bardzo się męczycie, dzieci co chwilę zadają pytania o to, co właśnie przeczytaliście, wyraźnie się gubią, ale nie chcą przestać czytać, chcą usłyszeć, co było dalej – czytaj dalej. - Czytajmy to, co jest napisane – lub omawiajmy. Nie dodawajmy od siebie, nie przeinaczajmy tego, co jest napisane.
Ja miałam tendencje do poprawiania niektórych słów, jakość tłumaczenia i redakcji irytowała mnie na tyle, że poprawiałam po swojemu, ale Jasiek uczy się tego szybko na pamięć i jest zdezorientowany, gdy coś zmieniam. Myślę, że ta nauka na pamięć pomoże mu wkrótce nauczyć się czytać. - Pozwól sobie na kilka słów komentarza…
…w trakcie lub po zakończeniu. Kiedy my sami komentujemy, dzielimy się naszymi wrażeniami po przeczytaniu, zachęcamy dzieci do tego samego. Przy okazji służymy jako model, wzór. - Co jakiś czas, na przykład przewracając stronę, rzuć jakąś własną uwagę….
Być może dzieci zechcą ją podchwycić, podzielić się własnymi spostrzeżeniami, zadać dodatkowe pytanie. - Od czasu do czasu, szukając odpowiedzi na pytania zadane przez dziecko, sprawdźcie coś w encyklopedii czy słowniku.
Tego rodzaju materiały powinno się mieć pod ręką, by nie przerywać czytania zanadto. Budujemy w dziecku nawyk sięgania do takich źródeł, uczymy, gdzie można szukać odpowiedzi, a przy okazji rozbudowujemy jego wiedzę. Podczas czytania książki Jacka Londona Zew Krwi sprawdzaliśmy na przykład, co to jest i jak wygląda rosomak (w Encyklopedii PWN), gdzie znajduje się rzeka Yukon i wymienione w książce miejscowości (w Atlasie Świata), jak wyglądają zaprzęgi psów (na YouTube). Nie przerywaliśmy jednak lektury ustawicznie, by coś sprawdzić – sprawdzaliśmy coś tylko od czasu do czasu, najwyżej jedną rzecz podczas jednej sesji czytania. I tylko w odpowiedzi na pytania Jaśka. - Poświęć choć kwadrans, choć kilka razy w tygodniu, by przeczytać coś specjalnie jednemu dziecku.
To jest ten moment, kiedy starszemu można przeczytać nowelkę bez obrazków, przy której młodszy się nudzi, a młodszemu jakieś historię o Kreciku, którą starszy zna już na pamięć. To jest czas dobrego kontaktu z tym dzieckiem, któremu czytasz, które czuje się bardzo specjalne, zadbane, dopieszczone, które Ty sam, jako rodzic, możesz dzięki temu lepiej poznać. - Kiedy dziecko jest już na tyle duże, że odróżnia książki z biblioteki od własnych, zacznijcie czytać z ołówkiem w ręku, by podkreślić lub zaznaczyć gwiazdką na marginesie szczególnie interesuje / piękne / warte zapamiętania fragmenty.
Tego jeszcze nie robiliśmy, ale to mi się podoba, ja sama zaczęłam mazać po książkach stosunkowo niedawno, kilka lat temu, i uważam, że to cenny nawyk, który trzeba w sobie pielęgnować, część aktywnego czytania, część dialogu z autorem. - Czytaj dzieciom różne teksty, również te, z których my, jako dorośli, czerpiemy przyjemność.
Niezłym źródłem tekstów do czytania są gazety, w moim przypadku Wyborcza czy Polityka, ale też gazety nurkowe, wędkarskie czy końskie. Nie szukam specjalnie odpowiednich fragmentów, po prostu czytam przy śniadaniu i czasem coś mnie rozśmieszy czy zainteresuje na tyle, że zaczynam to czytać innym.
Przesuwanie palcem podczas czytania…
Nie, moim zdaniem to nie jest dobry pomysł – chyba że dziecko o to poprosi, zapyta, gdzie czytam, co moim dzieciom się zdarza. Ja czytam ładną historię dla jego przyjemności, a nie prowadzę zajęcia z przygotowania do czytania.
Pytania do dyskusji….
MAM O NICH BARDZO ZŁE ZDANIE!! Ja sama, jako dorosły, nigdy nie wiem, co odpowiedzieć, czuję się zaatakowana, wychodzę na głupka. Moje dzieci się na nich blokują, zaczynają stosować jakieś strategie obronne, natychmiastowe „nie wiem”. To jest szkolna strategia mająca na celu zachęcić dzieci do mówienia. My nie musimy ich zachęcać, nasze dzieci mówią, bo im na to pozwalamy, po prostu trzeba pozwolić im mówić, opowiadać, komentować – trzeba ich słuchać. Opisywanie własnymi słowami tego, co się przeczytało, jest bardzo dobre i do tego dążymy, ale nie tędy droga.
To, co poniżej, jest – moim zdaniem – straszne!!
„Zadaj pytania do historii, którą właśnie przeczytaliście. Dla przykładu, możesz zadać następujące pytania: Jaki jest tytuł tej historii? Kto jest autorem? Kto jest ilustratorem? Gdzie toczy się ta historia? Kto jest głównym bohaterem? Dlaczego? O czym opowiada ta historia? Jak został rozwiązany przedstawiony w niej problem? Czy ta książka przypomina Ci jakąś inną książkę? Dlaczego? Jak się czujesz po wysłuchaniu tej historii? Czy lepiej zrozumiałeś historię dzięki ilustracjom? Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek przeżyć to, co opisuje historia? Która część historii podobała Ci się najbardziej?
Grrrrr!!!!!!! Moim zdaniem tego rodzaju pytania zamieniają wspólne czytanie w przesłuchanie! I są doskonałą metodą, by zniechęcić KAŻDEGO do czytania!