To gorący temat ponieważ zbliża się koniec roku szkolnego. Wielu uczniów w edukacji domowej właśnie szykuje się lub jest w trakcie egzaminów. Inni, jeśli się pospieszyli już mają wakacje. Jak podchodzić do zdawania egzaminów? Czy egzamin musi łączyć się ze stresem? Co radzą doświadczeni licealiści młodszym kolegom i koleżankom? Polecam wywiad z Anią która ma już 9 lat doświadczenia w edukacji domowej lat, Sarą 12 lat doświadczeń oraz Pawłem, który jest na ed od 5 lat.
Czy egzaminy są dla ciebie wyzwaniem?
Sara: Jak byłam młodsza i w pierwszych klasach stresowałam się bardziej, ale teraz jestem w edukacji już tyle lat to egzaminy stały się dla mnie już tyko formalnością, po prostu wchodzę i rozmawiam.
Paweł: Są egzaminy które się lubi. Ja np. jestem mat-fiz. i lubię się tego uczyć i to jest jakby zwieńczenie roku i nauki. Oczywiście jest to wyzwanie, ale te przedmioty to jest ta przyjemniejsza część – to te które chce się zdać, nawet jeżeli są trudne. Są też takie egzaminy, które są wyzwaniem, to te przedmioty, które nie są dla mnie ciekawe i nie interesuję się nimi. To wtedy jest stresujące.
Od czego zaczynałaś przygotowanie się do egzaminów?
Paweł: Moje egzaminy wyglądają tak, że sporządzam listę przedmiotów, których mam się nauczyć, dzielę na egzaminy duże, średnie i małe. Robię sobie taki plan ile czasu chcę poświęcić na jaki egzamin (potem nie zawsze mi to wychodzi – śmiech). Potem zabieram się za różne przedmioty i planuję np. do końca października zdaję historię i geografię następnie fizyka i kolejny. Kiedy mam rozszerzenia to robię je razem wszystkie równocześnie. Ale najlepszym rozwiązaniem byłoby połączenie tych dwóch sposobów.
Sara: Rozdzielam sobie egzaminy, te które są dla mnie mniej ważne zdaję na początku roku, a te trudniejsze chcę przygotować na koniec roku. Nie robię ścisłego planu. W każdym roku wygląda to trochę inaczej.
Jak sobie organizujesz harmonogram egzaminów?
Ania: To trudno jest opowiedzieć, bo to zależy od wielu rzeczy. W zeszłym roku miałam na przykład 14 egzaminów i sporo takich przedmiotów, które były tylko raz i więcej już do tych treści nie wracałam. W tym roku mam ich tylko sześć. Inaczej je sobie układałam w zeszłym roku, a inaczej je układam teraz. Kiedy miałam ich tak dużo to uczyłam się blokami i te przedmioty, które były tylko raz i po prostu mnie nie interesowały to się ich nie uczyłam perfekcyjnie, ale tak żeby na tyle umieć, aby je zaliczyć. Zdawałam je ucząc się blokami to znaczy jeden przedmiot i egzamin. Tak po trzy egzaminy na dwa miesiące. Egzaminy, które były trudniejsze, z większą ilością materiału typu: polski, matematyka, angielski oraz te z którymi coś planowałam robić w przyszłości, na te poświęcałam więcej czasu i zadawałam je na koniec roku.
Co podnosiło twoją efektywność uczenia się?
Ania: Najefektywniejszym sposobem dla mnie było robienie sobie notatek z tego co czytałam. To było efektywne, ale też czasochłonne. Po prostu nie wyrabiałam się, żeby ze wszystkiego zrobić notatki, więc robiłam je z tych przedmiotów, które były dla mnie ważne. Oprócz tego dziedziny które mnie interesowały uzupełniałam czytaniem z różnych źródeł, które były bardziej interesujące niż podręczniki (bo jak wiadomo nie wszystkie podręczniki są ciekawe – śmiech).
Paweł: To ciężkie pytanie, najczęściej biorę podręcznik, czytam i robię notatki. Jednak to zależy od przedmiotu którego się uczysz. Np. z matematyki najważniejsze są ćwiczenia i doświadczenie – teoria nie gra takiej ważnej roli. Klucz do matematyki jest robienie zadań. Tak samo z językiem, musisz z nim dłużej popracować. Notatki, fiszki, mapy myśli.
Sara: Dla mnie oglądanie filmów, bardzo mi pomaga w nauce przez to, że jestem słuchowcem. No i czytanie na pewno. Robię bardzo mało notatek.
Jaki był twój najfajniejszy egzamin, który najmilej wspominasz?
Paweł: O matko! Większość egzaminów mile wspominam. Pierwsze egzaminy z ulubionymi nauczycielami. Polski i angielski. Też z fizyki…
Sara: Ja też dobrze wspominam wszystkie egzaminy, ale najmilej wspominam egzamin z historii w zeszłym roku bo trafiłam na temat, który bardzo lubię i nauczyciela, którego bardzo lubię i dobrze się rozmawiało, było tak luźno. Jak nie egzamin – śmiech.
Ania: Tak, najmilej wspominam egzamin w 2 klasie podstawówki, kiedy zdawałam z jednego wielkiego przedmiotu, kiedy prezentowałam swoje „ulepianki” z plasteliny i pani była zachwycona tymi moimi „ulepiankami.”
Co jest dla ciebie największym wyzwaniem na egzaminach?
Paweł: Największym wyzwaniem może być dogadanie się z egzaminatorem. Bo wiesz, możesz się nauczyć, możesz być dobry, mieć dobrą technikę, dobry sposób, a z egzaminatorem się nie dogadasz. Największym wyzwaniem jest umiejętność zaprezentowania się na egzaminach.
Ania: Zdawanie przedmiotów, które lubię jest łatwiejsze ponieważ mówienie o rzeczach, które mnie interesują przychodzi mi naturalnie. Najtrudniejsze są dla mnie egzaminy z przedmiotów które mnie nie pociągają, bo samo zapamiętanie informacji jest dla mnie trudne, bo jest to wykuwanie na pamięć. Bo kiedy np. uczę się biologii (to moja ulubiona dziedzina) to przeczytam jakąś informacje i ona mi po prostu zostaje w głowie, bo jest ciekawa, bo mnie to interesuje. Szukam wtedy jeszcze w innych źródłach, które mi dają szersze pojęcie. Natomiast z innych przedmiotów np. dla mnie to geografia – była wykuwaniem po prostu danych na pamięć, żeby je zdać i tyle.
Czy świętujesz sukcesy po zdanych egzaminach?
Ania: Tylko po ostatnim, bo po każdym to nie.
Paweł: Oczywiście, to ważne świętowanie.
Sara: Tak, czasem pójdę na lody – śmiech. Warto siebie nagrodzić jeśli się coś dobrze zrobiło.
Jaki masz sposób na stres egzaminacyjny?
Paweł: Ja się stresuję przed egzaminami, szczególnie tymi ważnymi. Jestem spokojny o to, że zdam, ale mimo wszystko się stresuję. Dobrym sposobem jest wyjście na spacer, na rower lub wyjście ze znajomymi i nie obracanie się w temacie egzaminacyjnym.
Ania: Ja to mam różnie ze stresem. On czasem przychodzi, a w pewnych momentach go nie mam. Dobrym sposobem jest rzetelne przygotowanie się do egzaminu albo w pewnych momentach odpuszczenie. Jeśli wiemy, że jakiś przedmiot nas nie interesuje, możemy po prostu odpuścić go. Jeżeli wiemy, że nic z nim nie będziemy robić w przyszłości i musimy ten przedmiot po prostu zaliczyć – to niekoniecznie na dobrą ocenę. I już w niego nie brnąć i nie przejmować się nim za bardzo.
Co byś poradziła młodszym koleżankom i kolegom w przygotowaniu się egzaminów?
Paweł: Rozplanować egzaminy na początku roku. Nie spinać się egzaminami, większość z nich przebiega spokojnie, uczniowie nie są maltretowani. Radzę też tych większych przedmiotów, które wymagają systematyczności np. matematyka albo języki nie zaniedbywać . Nawet w okresie wakacyjnym, bo to później pomaga w roku szkolnym.
Ania: Moja rada to żeby rozkładali sobie materiał w czasie, żeby nie zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, bo wtedy jest więcej stresu, a jak się człowiek stresuje to trudniej zapamiętać. Ja przeglądałam materiał wcześniej i dobrze rozplanowałam sobie, że np. ten dział na ten tydzień. Drugą ważną rzeczą jest systematyczność w działaniu. Ale nie tak sztywno ustawiona co do godziny, ale np. w tym i tym tygodniu dokończę to i to. Bo edukacja domowa polega na tym, żeby mieć czas na swoje pasje i też nie zgubić tego, żeby nie przestać realizować pasji przez naukę innych rzeczy.
Jak widzicie sposoby przygotowania do egzaminów są różne, sama umiejętność podchodzenia do weryfikowania swojej wiedzy i zdawania egzaminów też wymaga doświadczeń i czasu. Egzaminy – tak jak mówią młodzi nie są łatwe, trzeba włożyć w nie sporo wysiłku. Dobre zaplanowanie też jest kluczem do sukcesu. Warto poznać siebie i dopasować model uczenia się do własnych predyspozycji. Mam nadzieję, że doświadczenia Ani, Sary i Pawła nieco Wam pomogą. Wszyscy życzymy zdającym sukcesów na ostatniej prostej przed wakacjami.
Joanna Dzieciątko