Dlaczego edukacja domowa?

W czasach licznych ograniczeń wynikających z zagrożenia COVID-19, w tym zdalnego nauczania, spora grupa rodziców zadaje sobie pytanie czy edukacja domowa nie jest dobrą alternatywą?

Moje marzenie o edukacji domowej pojawiło się jakieś 35 lat temu. To wtedy na jednym z obozów wędrownych w Bieszczadach spotkaliśmy leśniczego, którego dzieci ze względu na utrudniony dostęp do szkoły (zimą drogi były nieprzejezdne) przez znaczą część roku szkolnego uczyły się w domu. Miały kilka lub kilkanaście lat, uwielbiały las znały rośliny i zwierzęta. Wiedziały, gdzie można spotkać sarny, jelenie, zaskrońce i padalce. A ja właśnie o tym marzyłam. Czekałam, kiedy skończy się rok szkolny i zaczną wakacje, aby nareszcie zacząć czytać te wszystkie interesujące książki przyrodnicze, uczyć się tego czego nie było w programie szklonym, wymykać się z psem na podmiejskie łąki i do lasu szukając roślin i zwierząt. Wiele tematów poruszanych w szkole interesowało mnie, jednak zanim zdążyłam je głębiej poznać zaczynały się następne. Od tego czasu na naszej drodze miało miejsce wiele wydarzeń, które mogłabym nazwać „kamieniami milowymi”. Doprowadziły nas one do tego, iż obecnie czwórka naszych dzieci (w wieku 7, 10, 13 i 16 lat) uczy się z nami w domu.

Edukacja domowa to styl życia i przygoda, zanim podejmiemy to wyzwanie powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie: DLACZEGO decydujemy się wkroczyć na tą drogę? Dobre drzewo będzie rodzić dobre owoce. Nasze motywacje są jakby podmurówką (dlaczego nie fundamentem, to może przy innej okazji) dla budowli, którą będziemy wznosić. To one w znacznej mierze wpłyną na to, dokąd dojdziemy idąc drogą edukacji domowej.

Nasz najstarszy syn roczne przygotowanie przedszkolne i pierwszą klasę SP ukończył w ramach systemu szkolnego. Teoretycznie nie mieliśmy na co narzekać. Relatywnie niewielka 20-sto osobowa klasa, wspaniałe dzieci i Pani wychowawczyni, która miała z nimi bardzo dobry kontakt. A jednak z każdym miesiącem coraz bardziej odczuwaliśmy, że czegoś nam brakuje. Co było tą siłą, która stała za podjętą decyzją? Chcieliśmy być z naszymi dziećmi w procesie dorastania, wprowadzić je w otaczający nas świat, pokazać im jak można żyć i nie oddawać naszego zadania i autorytetu innym. Dla nas edukacja domowa to przede wszystkim nauka. Nie jest istotne czy wyjdziemy od nauki (nabywania i trenowania) kompetencji psychospołecznych, tzn.:

  • właściwych motywacji – więc sami musimy ciągle je weryfikować;
  • bliskich relacji – a to wymaga zaangażowania się w te relacje z naszej strony;
  • dokonywania słusznych wyborów – jak powiedział kiedyś mój szef w pracy: „chciałbym tak wychować moje dzieci, aby nigdy nie przeszły obojętnie wobec człowieka w potrzebie”;
  • odpowiedzialności – przede wszystkim za siebie, ale też za naszą rodzinę, dom;
  • podejmowania wyzwań – aby nie szły po linii najmniejszego oporu, lecz aby decydowały się na robienie trudnych rzeczy, a to wymaga czasu, skupienia i spokoju;

czy też nauki rozumianej jako umiejętność uczenia się, tzn.:

  • właściwych motywacji – dlaczego uczę się matematyki i po co mi znajomość prawa Pascala?;
  • bliskich relacji – możemy sobie pomagać i liczyć na siebie, jeśli chodzi np. o wyjaśnienie zawiłych zjawisk fizycznych;
  • dokonywania słusznych wyborów – np. uczciwości w podejściu do egzaminów;
  • odpowiedzialności – organizacji czasu, planowania, rozłożenia materiału, tak aby właściwie przygotować się do egzaminu;
  • podejmowania wyzwań – nie idziemy po linii najmniejszego oporu, nawet jeśli nauka czytania nie przychodzi mi łatwo, to się nie poddaję i jak dziecko, które uczy się chodzić wstaje i próbuje do skutku, tak i ja będę ćwiczyć;

ważne jest rozumienie procesu, na który się decydujemy.

 

Mogłabym podać też pewną listę tego, czego nie chcieliśmy, aby nauczyły się nasze dzieci. Jednak nie skupiamy się na tym czego nie chcemy, jakby oglądając się wstecz, ale na tym do czego dążymy, patrząc wprzód. Jest jednak jeden wątek, o którym chciałabym napisać. Na pewno decydując się na edukację domową z naszymi dziećmi nie byliśmy zbuntowani. To nie z buntu na system, szkołę czy nauczycieli, ale z potrzeby bycia z naszymi dziećmi, przekazania im naszych wartości zdecydowaliśmy się na pójście drogą edukacji domowej. Bunt nie jest dobrą podmurówką (motywacją) do podejmowania decyzji i wychowywania następnego pokolenia. W edukacji domowej rodzic jest wychowawcą kształtującym osobowość dziecka stąd tak ważny jest rodzaj motywacji popychającej nas do działania.

Kończąc pragnę zadać pytanie: Czy pamiętacie początek „Pana Tadeusza”? Od razu po inwokacji… „Śród takich pól przed laty … Stał dwór szlachecki, z drzewa, lecz podmurowany”. Zadbajmy o dobrą podmurówkę dla naszych dzieci i ich edukacji.

Agnieszka Sobolewska