12 kwietnia 2016 odbyło się spotkanie w MEN z panem G. Pochopieniem, którego celem było zapoznanie członków grupy roboczej z modelem liczenia kosztów ponoszonych przez szkoły w związku z edukacją domową. Model został przygotowany dla szkół publicznych w dwóch wariantach: dla szkół z liczbą dzieci ED mniejszą niż liczba uczniów stacjonarnych oraz w sytuacji gdy liczba dzieci ED jest większa od liczby uczniów stacjonarnych. Z zaprezentowanych przez MEN wyliczeń poziom kosztów ponoszonych przez szkoły waha się między 22% a 31%. Przedstawiciele ED wskazali na dwa problemy związane z przyjętymi do modelu założeniami:
- Zbyt niski poziom godzin zajęć dodatkowych uwzględnionych w modelu
- Zbyt niska liczba godzin przeznaczonych na przeprowadzenie egzaminów klasyfikacyjnych
Ustalenia:
- Na kolejnym spotkaniu 21 kwietnia 2016 przedstawiciele ED przedstawią własną wersję modelu kosztów z uwzględnieniem realiów funkcjonowania szkół ED.
- Pan G. Pochopień przygotuje model dla podstawowych szkół niepublicznych.
Pytanie do tekstu:
„poziom kosztów ponoszonych przez szkoły waha się między 22% a 31%”
Pytanie: 22%-31% czego?
Pytania do modelu (-ów)
1 Czy modele rozliczają koszty administracyjne na uczniów w ED? Mam na myśli koszty wynagrodzeń dyrekcji, sekretariatu, administracji, księgowości, pomocy dydaktycznych itp. dozwolone formy wydawania dotacji, które nie są zajęciami ?
2 Czy nie warto zbudować modelu dla szkoły, która ma tylko uczniów w ED?
3 Na jakiej podstawie (informacyjnej) budowane są modele? Czy na podstawie danych z SIO czy na podstawie danych spoza SIO? A jeśli spoza to skąd te dane i jaka jest ich wiarygodność?
4 Czy można upublicznić modele?
5 Czy nie uważacie, że brnąc w budowę modeli, dajecie się wpuścić w logikę: „przecież w ED mniej kosztują to i mniej się należy”?
6 Czy nie lepiej (zamiast albo obok budowy modeli) propagować stanowisko, że
– ED globalnie (rodzice+ samorząd+ ministerstwo) więcej kosztuje na ucznia
– my nie chcemy więcej niż stacjonarni
– potrzebujemy albo przekazania (części) pieniędzy bezpośrednio rodzicom albo ułatwień w wydawaniu dotacji na dzieci przez szkoły
– wraz ze wzrostem ilości szkół, które zajmują się ED rośnie konkurencja i szkoły wydają coraz więcej na ucznia w ED, a więc nieprawdziwy jest (będzie) wizerunek szkoły, która grabi tych biednych rodziców a właściwie te biedne dzieci